Internet jest wszędzie – w domach, szkołach, bibliotekach, kawiarniach i środkach komunikacji publicznej. Jeśli należysz do osób, które najpierw proszą barmana o hasło, a dopiero potem o piwo, to ten artykuł może być dla Ciebie szokujący. Są miejsca, które z premedytacją pozostają offline i tworzą strefy Wi-Fi free. Są też ludzie, którzy takich miejsc szukają!
Strefy Wi-Fi free – Sieć wciąga
Internet to niewątpliwie jeden z najważniejszych wynalazków w dziejach ludzkości. Otwiera przed nami nieprzebrane możliwości – możemy kupować w sklepach za oceanem, docierać w jednym momencie do setek osób czy w kilka sekund znaleźć potrzebną informację pośród terabajtów danych. Jednak jak każdy przełomowy wynalazek, niesie ze sobą tyle korzyści co zagrożeń.
Niestety globalna sieć destrukcyjnie wpływa na relacje międzyludzkie. Efekty już są widoczne – podczas przerw w szkołach panuje często cisza, ponieważ dzieci nie biegają, są zajęte swoimi smartfonami. W restauracjach i kawiarniach niemal na każdym stoliku leży telefon czy tablet, nawet jeśli siedzi przy nim więcej niż jedna osoba. Powoli zanika potrzeba spotkań ze znajomymi, a nawiązywanie kontaktu przez obce sobie osoby w barze czy autobusie już prawie się nie zdarza.
Internetowe środki komunikacji oczywiście są przydatne, ale nie mogą zastąpić normalnej rozmowy, na którą składają się przecież nie tylko słowa, ale również mowa ciała. Właśnie po to, aby ratować tradycyjne formy kontaktu między ludźmi, w niektórych miejscach wprowadza się strefy Wi-Fi free bez dostępu do sieci.
Strefy Wi-Fi free – Potrzeba odpoczynku
Jako pierwsza na ten pomysł wpadła prawdopodobnie agencja odpowiedzialna za kampanie reklamowe marki batonów. Zgodnie z hasłem „Czas na Kit Kat, czas na przerwę” zachęcali mieszkańców Amsterdamu do chwili przerwy od codziennej gonitwy, w tym od Internetu, w specjalnej strefie, gdzie nie było dostępu do Wi-Fi.
Pomysł okazał się trafiony – osoby, które spotykały się w strefie wolnej do Internetu faktycznie zaczynały ze sobą rozmawiać. Po podobne rozwiązanie bardzo szybko sięgnęli właściciele niektórych kawiarni, którzy zawsze chcieli, aby ich lokale były miejscem spotkań i gwarnych rozmów, a nie przestrzenią dla jednostek wpatrujących się w swoje ekrany. W wielu knajpkach pojawiły się tabliczki z napisem „Nie mamy Wi-Fi, rozmawiajcie ze sobą”. I tak strefy bez Internetu powstały w fińskiej kawiarni Tallipiha, w berlińskiej Cafe Liebling, Caffeine w Londynie czy w naszym stołecznym Barze Prasowym. Na początku niektórzy goście narzekali, jednak szybko znalazło się pokaźne grono osób zadowolonych z takiego rozwiązania. Okazuje się, że jednak ciągłe bycie online jest męczące, a wielu z nas chętnie korzysta z możliwości tymczasowego „odcięcia się”.
Bycie w pełni aktywnym w dzisiejszym świecie nierozerwalnie wiąże się z korzystaniem z Internetu. Jeśli jednak nie potrafimy na kilka godzin odłożyć laptopa czy smartfona, to znak, że być może sieć zupełnie nas pochłonęła. Łatwo wtedy przegapić coś bardzo ważnego, co dzieje się tuż obok nas, offline.
Wpisy, które mogą Cię zainteresować: